Roztwór destrukcji
Chciałem dziękczynienia powód znaleźć
Zostawiłaś mi jeno powód do milczenia
Twą cudownie cichą dobroć, twego Ducha
wszyscy nucą
Muszę chyba dzisiaj śpiewać, co się jawi,
samobójcam...chyba zginę
Mglisty widok gdzieś w oddali, nienawiść,
dalej litość, nad nią czarny
Amor...strzelaj bracie!!!
Dałaś zgnitej wargi kiści:" jedz kochany,
jestem twoja, depresji twojej zbroja".
Z Nią pesymiz, bez niej nicość...z nią sól
w wodzie, bez niej susza...czym jest więc
moja Dusza?
Opętany chybam dzisiaj, przytuleniem Kruka,
tak zwodnicze jego plany, czemu jestem
zakochany?
Polne śniegi wykrzykują, że gazela mnie
podrywa
Krzyczy do mnie, ja żem głuchy, ktoś mi
kolce wbił do ucha
Jeszcze tylko mi brakuje, Ducha swego
całkiem oddać
Jej zachciankom ciągle sprostać radę
dać...Nóż mi dajcie, zakopajcie, w lesie
przy stawie
Jedynie mej gazeli widok strawię. Tak
niewinna, wierna kwiatom, choć
nieznana...biega z rana
Czy to wiosna czy też lato, zimą zmieniłbym
się w róże, by jej serce wznieść ku górze.
Czy to ból, może tęsknota?
Czy wypala mnie papieros?
Czy toksyny się najadłem?
Powiedz, gdzie gizela bywa....dosyć,
zaśnij, nie pij więcej
Ta zwierzyna tak strachliwa, że przy wódce
do mnie chodzi
Potem znika, gdzieś się stlenia, zostawia
ból głowy
By pamiętać ją bez wódki z kromką
chleba
Znowu Amor czarny wita i przytula, świat
się budzi
Wódki brak...kochanie, przygotowałam dla
Ciebie barak
W zazdrości cię zamknę, żyj samotnie,
Achillesa cierp ranę...
Ja jutro obok innego wstanę!!!
Tak bardzo Cię kocham Anno
Tak bardzo Cię kocham Dawidku
Śmiertelny roztwór uczuć
Czat nas zbawi?
Piwo proszę
Odejdź
Kocham
Zgiń
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.