Rozwichrzona
Za pustą kartką burza
czai się znów złowrogo
Słowa boją się błysków
poskładać się nie mogą
I ten niepokój ciągły
i to oczekiwanie
czy wyjrzy jasne słońce
i wszystko to przełamie
A przełamane potem
tak trudno jest poskładać
Barometr raz do góry
to na dół znów opada
Targana nieustannie
nie umiem złapać pionu
zachodów nie odróżniam
od poranionych wschodów
Zaglądam do ogrodu
zrywam nadzieję z drzewa
chłonę jej cudny zapach
i w dłoniach mi dojrzewa
Pod konarami leżą
te niedojrzałe jeszcze
A już zdeptane zgniłe
smutne bo nikt ich nie chce
Komentarze (49)
...chłonę jej cudny...itd.
bardzo winnie dziś u ciebie:))
Ślicznie, z lekkością o rozwichrzonych sprawach.
Lubię :)
Pozdrawiam Ewo :)
@anula--dziekuje Grześ, że zajrzales:*)
Też mam młode wino, ale z tych niezdeptanych:)
Ewciu ja z odpadów, spadów - jak zwał tak zwał, robię
wino. Jest wspaniałe, jak Twój wiersz.
Winnego wieczory przy lampce.