Rybacy
Świtem wypływają i zmierzchem,
rzucają sieci, jak zasłony
które wzdęte wiatrem,
rozchylają się jak uda kobiety.
Opadają na grzbiety fal,
spienionych anielską siłą,
ku niebu pną się mewy,
dziurawiąc chmur dywan.
Gwiazdy zaczynają spadać,
na mnie, na ciebie,
mam je wszędzie,
wyjmuję z biustonosza,
spod spódnicy,
wysypuję z kieszeni,
błyszczę się gwiezdnym kurzem,
mokrym, lepkim morzem.
Pomarańczowy blask uciszanego słońca
wygwieżdża się w pustych sieciach
- ani jednej ryby.
Na falach srebrne Anioły rozkołysane,
syreni skowyt mówi mi,
że odebrano im skrzydła.
To ich pogrzeb.
Mewy się jeszcze nad nimi litują
zataczając kółka, ale one też odlecą...
Wszystko się znów zdrapie oparte o
ciemność.
Komentarze (7)
magiczna treść wiersza w oddaniu świetnego
pomysłu-natchnienia, jak te gwiazdy które są wszędzie,
bardzo mi się podoba, brawo
Bardzo dobry pomysł , bardzo dobry wiersz. Pozdrawiam+
magiczny wiersz ,porównania świetne ,czyta się jak
bajkę ,chociaz bajką nie jest...
Piękne porównania i niesamowita treść...bardzo mi się
podoba...BRAWO!
Piękny nastrojowy wiersz wyobraźnia faluje
skojarzeniami trafnymi wiersz ma klimat melancholii
Dobry wiersz w wymowie Dobre pióro Na tak!
Swietne porownania,ladnie
Najlepsze jest to „które wzdęte wiatrem
rozchylają się jak uda kobiety” ładne
przyrównanie zarzucanych sieci do ud kobiety.