Rykoszet
I znów ten pocisk, beztrosko obijający się między uczuciami. Odbił się, choć celnie go wymierzyłem, trawił prosto w serce aż z bólu zawylem. Nie zdradziłem , byłem cierpliwy choć widziałem tor jego lotu , przyjąłem go dzielnie po czym zamarłem. Sam byłem sprawca owego rykoszetu , choć kiedy bezlitośnie wrócił do mnie , żałuje wszystkiego. Los miłości przeplata się z goryczą porażki , kocham i nie przestane , wolno czas zapragnął leczyć moja ranę. Już prawie świta a Ja jeszcze mam zasłoniete żaluzje.
Komentarze (3)
Bardzo interesujące, podoba mi się pozdrawiam
serdecznie;)
fajny:)pozdrawiam i miłego dnia:)
ładny pozdrawiam