Rynna
... Kolejne święta nie docierają do najuboższych ...
,, Rynna’’
Ciemna ulica … ktoś tam chodzi w
cieniu zmroku.
Deszcz pokrywa suchy asfalt, słychać mokry
krok po kroku.
Szelest liści, mokną w deszczu, drzewa
krzyczą połamane.
Brama skrzypi, okna płaczą, wszystko
ciemne, zamazane.
Pustka w koło, słychać plusk, rzeczką staje
się ulica
A w oddali wśród granatu świeci blady blask
księżyca.
Chłód się wdziera w zakamarki, wiatr pożera
wszystko snadnie
Z dachu kapie, rdza go zżera … rynna
wisi tak bezwładnie.
A w uliczkach pochowane w zakamarkach stoją
domy,
Brak tam światła, brak też wody, nikt nie
wpadnie tam znajomy.
Wciąż jest brudno, wiatr się wzmaga, pęta
cztery ściany liną
W tej ciemności mokrych domów leży matka z
swą rodziną.
Piorun wrzeszczy, bije w chmury, wiatr już
chyba oszaleje,
A z tej rynny, tej bezwładnej, na ten domek
wciąż się leje.
Kropla leci, ale biała, blaskiem bije,
chłodem nęka,
To jest przecież śniegu płatek, tak to
przecież idą święta!
Jeden, drugi, coraz zimniej, świat wypełnia
się płatkami.
A powietrze bardziej zimne się przechadza
ulicami.
Brązowy domek, co stał tam w uliczce, bielą
raduje, kto patrzy z daleka,
A w środku w kartonie, co domkiem się zowie
leży zmarznięte ciało człowieka.
Usta stwardniałe, nogi kłujące, a nade
wszystko przytula do ciała
Przytula dziecię ciągle płaczące, matce
tchu braknie -
Też już jest biała.
Nastaje ranek, słońce wychodzi, czerń jest
rozmyta, blask wszędzie bije.
Zaspy dokoła, jasność rażąca, wiatr z zimna
zmarznięty wyje.
Drzewa - w kożuszku,
Okna – pejzaże,
Dachy pokryte białe chichocą
Zieleni nie ma, ptaki uciekły, marzenia o
świętach z zewsząd migocą.
Z rynny nie kapie, lód ją ozdobił, sople
zwisają jak nietoperze …
Lecz pod tą rynną w domku ubogim polegli
chłodu i biedy żołnierze.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.