Rzecz niedokończona…
czyli bal…bal… balejaż
Historyjka prosta a do tego krótka
był bal, były góry no i była wódka,
a wódka cóż, ta człowieka zmienia
i do tego budzi przeróżne marzenia.
Marzenie niespełnione – rzecz
niedokończona
cóż kiedy na balu była też i żona.
Pierwsze marzenie siedziało całkiem
blisko
i już po chwili oczy powiedziały
wszystko,
choć nie omówiona sprawa była zaklepana
i nikt nie myślał czekać z tym do rana.
Ruszyłem więc dyskretnie i ruszyła ona,
cóż kiedy tuż za nami wyruszyła żona.
Trudno pomyślałem tu się nie wykaże
ale może marzenie siedzi sobie w barze.
No i rzeczywiście długo to nie trwało
gdy drugie marzenie do mnie zawitało.
Rozmowa poszła gładko, sprawa uzgodniona
no i wtedy drinka zamówiła żona.
Myślałem, że ze złości to mnie coś
zagniecie
poszedłem więc poszaleć trochę na
parkiecie
no i wszystko znowu ładnie się złożyło
bo trzecie marzenie już ze mną tańczyło
tuli się namiętnie i w ramionach kona
i wtedy kankana obok zatańczyła żona.
Powiem, by rzecz całą morałem zakończyć
że troskliwa żona wszystkie marzenia
wykończy,
więc najlepiej niechaj żony w domu
siedzą
wtedy przynajmniej marzeń nam nie śledzą
i wtedy marzenie to rzecz dokończona,
cóż tylko, że w te góry to mnie wzięła
żona.
14.01.2007
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.