Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

RZECZOWY WYKAZ TRAUM TOBIASZA ...

Za małego chłopca
gdy po łące błądził
truchło konia spotkał
tak to los zarządził.
Pierwszy raz zobaczył
to co jest nieżywe
w koło martwa cisza
i wszystko prawdziwe.
Koń cały w robakach
wokół pełno kwiecia
ten obraz śnił mu się
przez dziesięciolecia.

Wspiął się raz na górę
z celowym zamiarem
rafkę od roweru
puścić miał niebawem.
Ona stała w dole
rafkę złapać chciała
kiedy ją trafiła
bez ducha leżała.
I chociaż ożyła
to w najbliższe święto
ksiądz głosił z ambony:
„Masz duszę przeklętą”!

Brzegiem rzeki brodził
gdzie kamień wapienny
nurt tam niebezpieczny
zdradliwy, przemienny
A tu ciało w wodzie
w samiutkiej koszuli
tylko płytka woda
falą włosy tuli.
Życia w niej nie było
spłynęło za wodą
z pewnością do morza
razem z jej urodą.

Gdy pływał po rzece
razem z koleżkami
gdzie klawa zabawa
jak to z dzieciakami.
Łódź się wywróciła
tak wpadli pod barkę
życia mu zostało
jedynie na miarkę.
Już miał slajdy w oczach
był w tunelu życia
woda go wypluła
jak ścierkę do mycia.

Jesień była dżdżysta
w piecu miał napalić
lecz drewno za mokre
nie zajmie się za nic.
Wtedy nafty podlał
i zapałkę zbliżył
tak wybuch nastąpił
ledwo wtedy przeżył.
Gdy do życia wrócił
myślał że to piekło
bo pieca nie było
tak mu się upiekło.

Rolę raz uprawiał
z wiosną po roztopach
jeździł w tą i we w tą
a sprzęt rolę kopał.
I nagle tuż za nim
ziemia się rozpadła
jama jak pół morza
za nim się rozwarła.
Wciąż się powiększała
wybrał to co lepsze
kiedy to wspomina
jeszcze miewa dreszcze.

Prądu zbrakło w domu
a święta za pasem
trzeba wleźć na słupa
bezpiecznik siadł czasem.
Mokro wtedy było
to dłonie wilgotne
o przebicie łatwo
jak sprzężenie zwrotne.
Porażony wisiał
życie w nim ulata
stryj go uratował -
cierpiał cztery lata.

Kiedyś wlazł na komin
przez kawki zdradzieckie
gdzie gniazdo uwiły
chciał przetkać koniecznie.
Że po deszczu było
dach się szklanką świeci
leci wtedy z dachu
i śmierć z nim też leci.
Jednak cud się zdarzył
silos był otwarty
wpadł wtedy w kiszonkę
tylko nos miał starty.

Tu wykaz traum kończył
jadąc samochodem
wpadł w poślizg niebożę
już witał się z Bogiem.
Wtedy klucznik w niebie
zawrócił go z drogi
podążaj na ziemię
pożyj dla przestrogi.
Podziel się z innymi
swoim doświadczeniem
młodość bywa głupia
to beztroski brzemię.

autor

wwp.

Dodano: 2009-03-06 00:03:54
Ten wiersz przeczytano 951 razy
Oddanych głosów: 12
Rodzaj Bajka Klimat Dramatyczny Tematyka Na dobranoc
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (3)

Vick Thor Vick Thor

Bycie bezmyślnym głupcem - to nie fach czy zawód - to
dar wrodzony i pozbyć się go trudno, zwłaszcza stać w
kolejce po rozum - jest tak nudno!

wibo wibo

No to to farta miał wielkiego na tyle zasadzek losu
okrutnego-pozdrawiam!

Skaut Skaut

Wiersz bardzo ciekawy a młodość niestety taka bywa.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »