RZECZOWY WYKAZ TRAUM TOBIASZA ...
Za małego chłopca
gdy po łące błądził
truchło konia spotkał
tak to los zarządził.
Pierwszy raz zobaczył
to co jest nieżywe
w koło martwa cisza
i wszystko prawdziwe.
Koń cały w robakach
wokół pełno kwiecia
ten obraz śnił mu się
przez dziesięciolecia.
Wspiął się raz na górę
z celowym zamiarem
rafkę od roweru
puścić miał niebawem.
Ona stała w dole
rafkę złapać chciała
kiedy ją trafiła
bez ducha leżała.
I chociaż ożyła
to w najbliższe święto
ksiądz głosił z ambony:
„Masz duszę przeklętą”!
Brzegiem rzeki brodził
gdzie kamień wapienny
nurt tam niebezpieczny
zdradliwy, przemienny
A tu ciało w wodzie
w samiutkiej koszuli
tylko płytka woda
falą włosy tuli.
Życia w niej nie było
spłynęło za wodą
z pewnością do morza
razem z jej urodą.
Gdy pływał po rzece
razem z koleżkami
gdzie klawa zabawa
jak to z dzieciakami.
Łódź się wywróciła
tak wpadli pod barkę
życia mu zostało
jedynie na miarkę.
Już miał slajdy w oczach
był w tunelu życia
woda go wypluła
jak ścierkę do mycia.
Jesień była dżdżysta
w piecu miał napalić
lecz drewno za mokre
nie zajmie się za nic.
Wtedy nafty podlał
i zapałkę zbliżył
tak wybuch nastąpił
ledwo wtedy przeżył.
Gdy do życia wrócił
myślał że to piekło
bo pieca nie było
tak mu się upiekło.
Rolę raz uprawiał
z wiosną po roztopach
jeździł w tą i we w tą
a sprzęt rolę kopał.
I nagle tuż za nim
ziemia się rozpadła
jama jak pół morza
za nim się rozwarła.
Wciąż się powiększała
wybrał to co lepsze
kiedy to wspomina
jeszcze miewa dreszcze.
Prądu zbrakło w domu
a święta za pasem
trzeba wleźć na słupa
bezpiecznik siadł czasem.
Mokro wtedy było
to dłonie wilgotne
o przebicie łatwo
jak sprzężenie zwrotne.
Porażony wisiał
życie w nim ulata
stryj go uratował -
cierpiał cztery lata.
Kiedyś wlazł na komin
przez kawki zdradzieckie
gdzie gniazdo uwiły
chciał przetkać koniecznie.
Że po deszczu było
dach się szklanką świeci
leci wtedy z dachu
i śmierć z nim też leci.
Jednak cud się zdarzył
silos był otwarty
wpadł wtedy w kiszonkę
tylko nos miał starty.
Tu wykaz traum kończył
jadąc samochodem
wpadł w poślizg niebożę
już witał się z Bogiem.
Wtedy klucznik w niebie
zawrócił go z drogi
podążaj na ziemię
pożyj dla przestrogi.
Podziel się z innymi
swoim doświadczeniem
młodość bywa głupia
to beztroski brzemię.
Komentarze (3)
Bycie bezmyślnym głupcem - to nie fach czy zawód - to
dar wrodzony i pozbyć się go trudno, zwłaszcza stać w
kolejce po rozum - jest tak nudno!
No to to farta miał wielkiego na tyle zasadzek losu
okrutnego-pozdrawiam!
Wiersz bardzo ciekawy a młodość niestety taka bywa.