Sabat
Zachod słońca nad Łysicą
tęcza skryła się za chmury.
Niebo całe ogniem płonie
sowy ostrzą swe pazury.
Niewyspane pohukują
puszczyk komuś coś kołysze.
Blade gwiazdy protestują
dzwonki ogłaszają ciszę.
Tylko gdzieś na Łysej górze
słychać rechot - głośnej kpiny.
Sabat sobie urządziły
czarownice na Krystyny.
Rozpalają serc ogniska
jadem węża budzą zmory.
A ból serca leczy ziele
afrodyzjak z mandragory.
Ja poznałam czarownicę
która jadem trzykroć pluje.
Odziana w kolory tęczy
rumakom wyprostowuje.
Stare miotły zamiast skrzydeł
wiatr przygrywa im do tanca.
Boże sypnij im na głowę
perły swiętego różanca.
Wystrzegajcie się czarownic
niech siedzą na Łysej górze.
Przez ten jad i czarowanie
więdną piękne, wonne roże.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.