Sam
Nie ma już dla mnie żadnej litości,
Sam wybierałem sposób konania.
Podług zasługi, i podług złości,
Oraz ważności prób wybierania.
Sprawę podjęto gwałtownym cięciem,
Kat nie zawahał się nawet chwilę.
Ksiądz jeszcze zdążył rzucić zaklęcie,
Gdy głowa legła w przydrożnym pyle.
Usta w zgłuszonym zawisły krzyku,
Słowo wypadło razem z językiem.
Życie zerowych sięga wyników,
Walki już nie ma z żywym pomnikiem.
O litość nigdy się nie starałem,
Wiedziałem przecież, że przyjdzie
koniec.
Zresztą, ja koniec ów planowałem,
Los biorę zawsze we własne dłonie…
Komentarze (8)
Tak !bierz we własne dłonie Grandzie,nie słuchaj tych
co sobie jaja robią:( Z wiersza nasunęła mi się
myśl..żyje bo zyje ,ale co to za życie:))Z nadzieja ze
u nikogo nie jest aż tak mrocznie ..mkną pozdrowienia
do Cię:))
Ech, smutne te Twoje wiersze, może właśnie dlatego tak
mi sie podobają.
Pozdrawiam:))
:)
Samokrytyka, z której uderza ogromny negatywizm.Tak
pisze ktoś, kto nie dostrzega w sobie nic
pozytywnego.Nie ma w człowieku tylko negatywów.Niech
peel poszuka tych dobrych stron, bo na pewno
są.Pozdrawiam ciepło.
Tadziu, to jeszcze ja:)
Wiem, że masz żal, ale pisz, pisz, pisz, ja będę
czytała, bo ciekawie piszesz:):):)
Bardzo mroczny wiersz, poruszył mnie, nikt za nas
życia nie przeżyje i własny los mam swojej ręce.
Pozdrawiam cieplutko.
Poruszający wiersz i przerażająca wizja egzekucji.
Pozdrawiam.
Tadziu, wiersz bardzo mnie zdołował.
Nie rób mi tego, bo wdową po Tobie nie zostanę, a
żałować będę:(
Pozdrawiam, uśmiechnij się:):):)