Samotnia
Wstałem rano i siadłem do stołu...
Rak sam
Samotnie leży w trumnie
Tych co go lubią on zapomina,
boi się i z życiowych pomocników wycina
On przez życie jak lawina,
igłami, szczypcami,
Uwsteczniającymi emocjami
I ich rozsądku torturami
Dobrze, że "Red Label" stoi
Zaraz węwnątrz ustrój ustroi
Iluzorycznie uspokoi
Racjonalnie ból podwoi
Przez ustaniec
Zdejmie frustratu kaganiec
Zbuduje ignorancki szaniec
Skąd ciskane zgorzknienia salwy
Odkryją potem z poparzeń nieco gorzkiej
prawdy
Jaki jest ból zgorzkniałego
nieudacznika?
To z wymiernych boskich przykazań wynika
Zastanawiam się gdy widzę tych starszych
W swym upodleniu bardziej okazalszych
Ktoś powie: z własnego wyboru
Ja powiem: z emocjonalnego, prymitywnego -
nie homo-sapiens - pierwotnego terroru
Sprawdzisz?
Nie sprawdzisz?
Indywidualną prawdą wzgardzisz
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.