Samotny bieg przez życie
Wszystkim wytrwałym...
Zapłakana szarymi biegnę ulicami
Nie widzę nic
Opuszczona samotna skazana przedzieram się
przez noc
Nogi same odnajdują właściwą drogę
Kierując się przeczucia znakami
A ja zostawiam za sobą krwawe łzy
I biegnę biegnę wciąż
Przechodnie patrzą na mnie
Pytają co stało się
Lecz usta me zamknięte pogardą
Już nie tak odważne jak w ostatnim śnie
One wiedzą co się stanie i szeptają bym nie
zatrzymywała się
I biegnę szybko biegnę bo tak podpowiada
serce me
Po co ludzie pytają skoro z odpowiedzią nie
liczą się
Patrzą tylko na siebie
O sobie tak naprawdę mówić chcą…
A ja biegnę nie poddaję się
Pierwszy upadek kolana zdzieram swe
Nikt nie chcę pomóc lecz podnoszę się
I biegnę biegnę wciąż bo że tak trzeba wiem
Uczucie zmęczenia dopadło mnie
Lecz ja biegnę
Tego chcę
Mroczne zaułki niewidzialne przeszkody
Przez które kaleczę ręce swe
Ale ja biegnę i biegnę bo mam cel
Upadam znów wśród zapomnianych drzew
Patrzę na niebo
I już wiem
Nic nie wyjdzie z tego
Co zaplanowało serce me
Nie ma sensu już nic…
Nie ma po co żyć
Już nie ma po co biec..
Jak drzewa zapomniany staję się cel
Nie ma przyjaciela co przypomniał by go
mi
Nie ma nie ma nic
Nie próbuje na nowo wstać
Odtrącam wiatr co usiłuje postawić na nogi
mnie
Już postanowiłam
Chcę tam zostać
W jedną z zapomnianych brzóz zamienić się
Porzucić rzeczywistość która zabija dobro
me
Bóg pozwolił czystość zachować mi
Z rączek wypadł sznur
Ostatnie spojrzenie w monotonną dal
A serce już śni…
Liście delikatnie opadły na znużone ciało
Co nigdy odnaleźć nie miało się
Nic nie zostało
Z wyjątkiem jednego wspomnienia
W jednym gorącym sercu przyjaciela
Ale już za późno
I na nic łzy nad pustym grobem
Na nic zda się nowy wściekłości ból
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.