scena kameralna
w niedzielne popołudnie
świat sztuki przedreptał
po scenie kameralnej
rzucając na żer prowincjonalnej widowni
monodram
pierwsza odsłona
nie pozwoliła trzymać głowy wysoko
druga zadała klasyczne pytania
mieć czy być
trzecia wywlokła seks prochy
i wyrysowała bójkę w macdonaldzie
czwarta uderzyła fallusem jak totemem
aktorsko przerysowanym
w piątej było już po wszystkim
upadek człowieka niezawodnie
sprawdził się w narkomanie skamlącym o
datki
dramatyczny obraz wcale nie poruszył
aktor z zaciekawieniem patrzył w oczy
widzom
chciał tam znaleźć dobro
oddawał siebie dla czegoś
co podkreślał uderzeniem drewnianej
laski
świat nie odpowiadał na żadne pytanie
rzucane ze sceny kameralnej
zostawił je aktorowi zbyt młodemu
który szukał własnej gwiazdy
na chodniku wcale nie z marmuru
Komentarze (5)
Zaitrygowałaś mnie swoim wierszem
Na scenie zycia nie zawsze wszytko układa się po mysli
aktora Wdownia bywa głucha i slepa na dramaty
Pozdrawiam serdecznie
Śliczne i refleksyjne.
Dramatyczny spektakl.
Zatrzymuje.
"rozgrywa się":)
Ciekawy przekaz o sztuce zwanej życiem, która ozgrywa
się na ulicy (tak czytam). Miłego dnia:)