Schiz czwarty*
siedzę w oknie
żyję pochopnie
na dole widzę śmierć z rozpartymi
ramionami
czy w nie skoczę przewleka się godzinami
uśmiecha się do mnie zapraszająco
zwykły szkielet z kosą lśniącą
takie myśli mam nocą
gdy oczy mi się pocą
chcę śmierci
to mnie bardzo kręci
przekręci
-ło to moją duszę
muszę to zrobić muszę!..
za chwilę zaświeci się czerwone
słoneczko
za chwilę puls stanie się jedną
kreseczką
czasami wyobrażam sobie, że skaczę z
okna
czuję się wtedy taka swobodna
spadam, lecę ciągle w dół
dryfuję, kręgosłup złamię na pół
i nie przeżyję na szczęście
życie nie będzie trwać wiecznie
i chwila depresji
a śmierci obsesji
* seria nielimitowana
Komentarze (2)
oddałam głosy na każdy z Twoich "schizów" ciekawa
koncepcja ogólnie dobrze, nic tylko podstawić muzykę
:)
fatalny stan ducha należałoby wesprzeć rozmową z
przyjacielem - pozostawanie samemu z takimi myślami -
może być autodestrukcyjne - wiersz jest niebywale
przejmujący - dramaturgia tak wiarygodna, że chciałoby
się krzyknąć nie! - precz złe demony! - wiosna to czas
postrzegania świata w pozytywnej aurze - poszukaj ich,
ale nie przez okno - lepszy spacer i zielona trawa -
może natchnie cię pozytywnie - tego Ci życzę z całego
serca.