Schyłek
Pochmurne czoło nieboskłonu
i srebrne zmarszczki na kałużach,
wiatr przenikliwy, jabłek kosze
niechybny koniec lata wróżą.
Znów przyjdą chłody, długie wieczory
snujące po kątach szept melancholii,
dotkliwie przeszyje samotność samotnych
a zakochani wtulą się w kołdry.
Kolory liści, jarzębin pąsy
i rozgadanych wron całe zgraje
powiedzą, że trzeba się bardziej
ścieśnić,
by chłody wieczorne nie dokuczały.
Wiatr niewątpliwie nostalgią zaśpiewa,
duchy przeszłości ożywi niechciane,
rozbierze z kolorów i smaków drzewa,
więc trzeba się śpieszyć by chwycić co
mamy.
Po zimie wiosna znów wskrzesi życie,
lecz to już nie będzie całkiem to samo
bo każda wiosna i każda jesień
ma własne historie, choć jedno miano.
Komentarze (18)
Bardzo mi odpowiada takie rozważanie. Wyborny wiersz.
Pozdrowienia serdeczne załączam. :)
to nie tylko opis przyrody, to głębsza refleksja.
A my wierszyki będziemy płodzić,
jak za pazuchę zajrzy nam chłodzik.
Pozdrawiam Danusiu, okres złotej jesieni uważam za
otwarty.