Schyłek jesieni
Lekkość czerwonych liści
czasem porywczy
chłodny wiatr zawieje
wszystko znużone
wyczerpane ostatnim tchnieniem
niebo się mgliście chmurzy
pod złotym liściem
mieszkanie dla biedronek
zaplątany w jesień
spłakany wspomnieniem
wieczór drży ostatnią burzą
rumieniec jarzębiny już spłonął
zbłąkany w ogrodach moich oczu
ostatni szelest liści
umyka przed miotłą ogrodnika
nagie gałęzie
aż wstyd oczy podnieść
ziemia czarnym błotem się klei
pusty park
po mokrych ścieżkach
czarny ptak tylko brodzi
słońce schylone przemyka
pomiędzy wszechobecnym cieniem
biel kołnierzyków brzozy
biel śniegu zapowiada
jeszcze tylko czas przekroczy jesień
i do wiosny
trzeba zapomnieć o cykadach.
Komentarze (7)
Bardzo bardzo jesiennie. Wiersz wciągnął mnie jak
widok kolorowych liści jesiennego dzikiego wina
Czemu tak jesiennie, gdy za oknem wiosna? Ale obraz
schyłku bardzo intrygujący. Wiersz wciąga swoją
atmosferą. Pozdrawiam ciepło :)
Zapomnimy o jesieni,
gdy się wiosna zazieleni!
Pozdrawiam!
Mam takie same odczucia jak Payu.Pozdrawiam.
Ciekawie napisane i plusuję ,choć tyle tu na beju tych
opisów przyrody.. ale ten jest inny.:)
tajemniczo tak
Witaj TESO. Dzisiaj prawie tak jest. Brzydko, jak
jesień. Miłego dnia