Seasons End
(Z cyklu: Albumy muzyczne)
***
Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są
przekładami. Są one jedynie luźno związane
z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi
na prezentowanych przeze mnie albumach
muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść
utworów śpiewanych są dla mnie niejako
pretekstem i inspiracją do przedstawienia
swoistego konceptu fantastycznego.
***
Stąpa po miękkim dywanie trawy.
Przemyka po porannej łące.
Widzi,
nie mając oczu.
Jest
obok mnie….
Wystawiam rękę, ocierając się o nicość.
Zapala się od pierwszych blasków
lotnych płomieni…
… słońce wychyla się z ziemi…
Czuję na twarzy wiatr,
przezroczystą esencję
natury…
Oglądam w zbliżeniu łodygę swoim ogromnym,
szklanym
okiem,
skupiającym w sobie całą moc gwiazdy. –
Teraz nikłą, jakby była zaledwie
lśniącym ziarenkiem.
Kropką na końcu zdania.
Jest obok.
I
dalej…
Mieni się w sobie szaro-zieloną egzystencją
nieskalanej ciszy, zapachem rosy…
Rozprasza się i taje, ten dziw z
przeplatanych mgieł i cieni. Jakaś
nierzeczywistość
utkana
z niewidzialnych nici…
…
Budzę się gdzie indziej, wyrwany ze snu
niespodzianie.
Przede mną ucięta jak nożem ziemia
zsuwa się w huk oceanu kamienną ścianą.
… ocieka wodą
fal rozszalałych…
Prześwieca przez moje palce przesiąknięta
solą liliowa zorza…
*
Nieustanny deszcz. Spływają po szybie
ogromne krople. Przytknięta do niej twarz,
przytknięte dłonie.
Sine obłoki, milczące
usta.
Poruszają się, choć nie wydają dźwięku.
Opowiadają coś w tajemnicy
przed światem. Zatajają swoje dzieje…
Pełne ciszy i melancholii rozstania. Wzdęte
wiatrem, jakby na wzburzonym morzu.
Biegnące
w głęboki mrok nocy.
…
Drgający płomień świecy. Idą w obłąkaniu
przed siebie cieniste byty.
Wracają.
Kręcą się w kółko bez celu…
Jakaś postać przestępuje z nogi na nogę w
stojącym lustrze. Odwracam się, lecz nic.
To tylko
wspomnienie
jakiegoś dawnego życia.
Przeniknęło ściany.
Przeszło. Znikło…
Wychynęło na chwilę ni stąd,
ni
stamtąd…
… rozpadło się w niebyt, w pustkę… w
mrok…
…
Krzyki bawiących się dzieci wypływają
falami z dalekiej przeszłości.
Skrzyp śniegu, szmery zjeżdżających ze
wzgórza sanek… Zabawa w berka na zielonej
trawie,
któregoś
gorącego dnia lata…
… nikną w czasie
z pogłosem echa…
…
Szum i szmer padającego deszczu.
Wybita w niebie ogromna dziura
przepuszcza promieniowanie wszechświata,
które przenika kości, zabija tkanki…
… szczątki pór roku zapadają się w błocie
zamordowanej ziemi…
…
Śmierć naznaczyła wszystko krzyżami…
Kołysze się w podmuchach wiatru tablica
z napisem:
„koniec sezonu”.
(Włodzimierz Zastawniak)
***
Seasons End – jest to piąty album muzyczny
(studyjny) brytyjskiej grupy Marillion.
Album został wydany w 1989 roku.
https://www.youtube.com/watch?v=BqX4tybfs2Y https://www.youtube.com/watch?v=FYxzOIojerA
Komentarze (1)
Deszczowo, mrocznie i śmiertelnie :)
A świeca w tę noc u mnie się świeci, czytam i tenis
oglądam :)