SEN
Szłam piaszczystą drogą,
liście i płatki róż swoją melodię grały
przystanęłam jedną nogą
przy wierzbach co przy drodze stały,
cicho i wdzięcznie śpiewały...
powiedzieć coś mi chciały...
Na wierzbiej gałęzi orzeł ogromny
patrzył wprost na mnie,
a mój wzrok jakby nieprzytomny
przyglądał się mu dokładnie...
On spojrzał na mnie i jednym ruchem
zleciał do mnie i nad moim uchem
przemówił cicho i ciepłym głosem,
że mam opiekować się swoim losem,
bo jest mi dane tak jak każdemu,
jego posiadanie i w pełni władanie.
I nie mogę go oddać nikomu innemu
na zgubne manipulowanie,
bo wtedy nic dobrego się nie stanie,
jedynie się zranię....
Szepnął mi również jedno ważne zdanie:
,,Cokowiek się stanie,
nie zmieniaj swojego przekonania,
gdy dojdziesz już do swojego sensu
zatrzymaj się w tym miejscu
i go broń zaparcie,
a zawsze znajdziesz poparcie..."
Po tych słowach zwinął skrzydła,
i tak jak szybko przyleciał
na szczyt wierzby odleciał,
a ona kiwnęła do mnie swą koroną
i poszłam swoją stroną
wybierając jedną z dróg......
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.