Sen...
dla tych...
Nie było jeszcze późno…
Pomimo, że ciało nie czuło
zmęczenia…
Dusza domagała się snu…
Próbując znaleźć ukojenie w błogim śnie
zamknąłem oczy…
Zasnąłem szybko…nigdy nie sprawiało
mi to trudności…
Noc wydawała się być nienasycona, gdy nagle
coś mnie obudziło…
Otworzyłem oczy i spojrzałem na
okno…
Nie lękałem się…firany podnosiły się
i opadały…
Jakby tańczyły z wiatrem jakiś przemyślany
taniec…
Za oknem nic nie widziałem…
Mrok zdawał się ogarniać cały
świat…
Jakby chciał zasłonić jego nie
doskonałości…
Ukryć ponurą rzeczywistość…
Wynagrodzić krzywdy dnia…
Nie czułem zimna jednak postanowiłem
przymknąć okiennice…
Wstałem więc i bez zastanowienia podszedłem
do okna…
Ku memu zdziwieniu okna były
zamknięte…
Czułem się jakbym egzystował poza
rzeczywistością…
Zasłony podniosły się i dostrzegłem jakieś
odbicie w szkle…
Po chwili zorientowałem się że to przecież
ja…
Powieki pokryła krew…
To nie oczy krwawiły…
To serce domagało się wyzwolenia…
Odwróciłem się gdyż nie mogłem znieść
widoku prawdy…
Na łóżku dostrzegłem siebie…
W jednej chwili zrozumiałem
wszystko…
Dusza chciała krzyczeć…
Ja nie chciałem słuchać…
Była to jej ostatnia próba przed
zatraceniem…
Obudziłem się i zrozumiałem…
Noc otworzyła drogę do serca, którą za dnia
przysłaniał rozum…
...co probuja
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.