Sen
Dziecięce sny są od zawsze najpiękniejsze. Czasami ktoś, gdy usłyszy, dziecięcą mało składną opowieść. Przelewa na papier jej teść.
Ciemna noc.
Pokój pogrążony w ciemności.
Nad firanką zawisła bladoróżowa tarcza
księżyca.
Sen spadł na powieki dziecka,
ale fantazja trwa bez snu…
Powoli przekraczam szklaną furtkę,
prowadzącą do nieznanej krainy.
Nieznanej dorosłym,
lecz ja doskonale wiem dokąd wiedzie mnie
ta droga.
Za furtką czeka dorożka.
Zamiast koni zaprzęgnięte jednorożce.
Wsiadam.
Jakby czary.
Zamiast jechać po drodze,
dorożka unosi się,
szybuje nad lasem,
pięknym złocistym,
po którym biegają cudne stworzenia.
Teraz ogród
ze srebrnymi różami - paniami.
O! tam na końcu przy altanie ktoś czeka.
Dorożka zniża lot.
Widać jak inne dzieci śpieszą
z różnych stron.
Ile dorożek!
Jakby na zjazd jakiś czarodziejski!
Lecz nie, śpieszą na bal,
gdzie zwierzęta mówią ludzkim głosem,
a Mały Książe raduje się wśród
przyjaciół.
Jedno jest ważne.
Nie ma tu podziałów,
jest miłość,
życzliwość i wszyscy się znają…
Ale to był tylko przystanek po drodze.
Dorożka rusza dalej, przez polanę, na
której rosną kasztany.
Przez daleką pustynię małych Beduinów.
Jedno jest dziwne:
każdy mówi tym samym językiem,
językiem miłości i marzeń dziecka.
Rozumiem.
Trzeba wracać już świta.
Dorożka pędzi nad stokami górskimi, pełnymi
tulipanów, stokrotek i lilii.
Co za zapach.
I zbliżam się do tej samej szklanej
furtki.
Przekraczam ją by móc powrócić tu jeszcze
kiedyś.
Opuszczam ja
- dziecko krainę marzeń,
myśli złotych rozpędzonych wśród
pragnień.
Znika dorożka.
Znika sen.
Zaczyna się dzień.
Uśmiecham się.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.