Sen
Ten jest najmniej i najbardziej pożądany
Przypomina mi Twoje piękne, długie włosy
oraz to, że moje rany
już nigdy nie będą się zabliźniały
Dziś byłem z Tobą w sklepie
i wreszcie na coś przydały się moje bary
pomogłem Ci nieść zakupy
i rozmawialiśmy, jak przed laty
i szliśmy trzymając się pod ramię
Nagle zatrzymałaś się
patrząc na mnie
kasztanowego koloru oczami
Miałaś niepokój namalowany na twarzy
A ja szczęście, że wyzdrowiałaś
I zamiast wieczności dla Boga
kilka chwil odnalazłaś dla mnie
Przytuliłaś mnie tak mocno i serdecznie
i już się nie bałem
że cierpisz
i coraz mniejsza część Ciebie
na tym świecie zostaje
Nie bałem się
o Twoje coraz krótsze i bardziej bolesne
dni
o coraz dłuższe
i bardziej przeraźliwe milczenie
o moją bezsilność, gdy pytałem
czy pomóc Ci jakoś potrafię
o moją rozpacz każdej nocy
gdy Twój płacz słyszałem
o moje błaganie,
gdy jak szczur w pułapce
beznadziejnie szeptałem
oby to wszystko się już skończyło, Panie
I z tego uścisku budzi mnie
poranne taty po kuchni krzątanie
wiem jednak, że gdy w tą niedziele
wyjdę na korytarz
już Cię tam Mamo
nie zastanę
Komentarze (8)
naprawdę świetne. pozdrawiam
Dotykające.
Wymowny,osobisty,smutny wiersz...
Bardzo smutny tekst. Dobranoc
Pozostawiam bez komentarza.
Poruszajacy przekaz..... pozdrawiam
Przejmujący wiersz...
Poruszający i bardzo osobisty wiersz...