Sen
Nigdy nie wybudzałem cię ze snu
Może to przeznaczenie
Ale zawsze chciałem to zrobić
Chciałem widzieć twoje zamglone oczy
Chciałem być twoją przywracającą się
świadomością
Nidy nie mogłem wyjść z klatki
Próbowałem wyrwać kraty ale moje palce
były zbyt obolałe
w mym więzieniu widzę twe oblicze
jest takie jak anioł...tyle że bez
skrzydeł
gwiazdy i wschód słońca
czy może być coś piękniejszego?
Ten prosty kawałek wszechświata
Myślę że pięknie wyglądasz gdy śpisz
A piękne cierpienie jest dla mnie
Czy to już koniec?
Czy to się już k...a nigdy nie skończy?
Ta choroba mnie wykańcza
Jestem już tylko cieniem kolejnym odcieniem
szarości
Rozpościeram się ponad twoim marzeniem
Niszczę wszystkie ludzkie pragnienia
Krwawię...krwawię do kościelnego
kielicha...
Pijcie moją krew....umierajcie tak jak i ja
umieram
A ty śpij i nie martw się - to tylko piękny
sen
Odchodzę...chociaż tak naprawdę nigdy tu
nie byłem
Nie boję się ciebie
Ale tak bardzo boję się siebie
Patrz na mnie
Tylko patrz
Mam tylko jedno marzenie
Chciałbym tylko móc cię obudzić...tylko
zabić...
Czy to coś zmieni?
Czy to zmieni moją pełną miłości nienawiść
do ciebie???
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.