SEN
(Kiedyś miałem sen, który opisałem w tym wierszu.)
Dziś do pracy, jak co dzień, znów
wstałem,
Jeszcze słońce ziewało leniwie,
Na przystanku się swoje wystałem,
Przeklinając to życie parszywe.
Tramwaj ruszył gwałtownie, ze zgrzytem,
Nim zdążyłem się chwycić oburącz,
Jak wór mąki przez tłum przeleciałem,
Uderzając się czołem o poręcz.
Nie chcę robić tego co muszę
I udawać, że tego chcę,
Chcę z życia brać jego duszę,
Chcę grać w swoją grę
Ktoś skwapliwie pośpieszył z pomocą,
Inny warknął: - „Gdzie, kurcze, się
pchasz?”
Popatrzyłem mu w oczy zmęczone,
Na dnie których ujrzałem swą twarz.
Nagły ból zacisnął mi oczy
A na czole szpanował już guz,
Czułem: - „Guz ten, to sygnał
proroczy
Bo skąd we mnie ta lekkość, ten
luz.”
Nie chcę robić tego co muszę
I udawać, że tego chcę,
Chcę z życia brać jego duszę,
Chcę grać w swoją grę
Już nie trzymał mnie łańcuch przymusu,
Pojaśniało mi w głowie rozumem,
Śmiało zamach rękoma zrobiłem
I zacząłem szybować nad tłumem.
Gdy już byłem cholernie wysoko,
Wzrok mój spoczął na ważnym szczególe,
Tramwaj stał, a na noszach niesiono
Moje ciało pod białym całunem.
Już nie muszę robić tego co muszę
I udawać, że tego chcę,
I ja w ogóle niczego nie muszę
Ja po prostu śpię.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.