Sen nocy...
Obudziły mnie szepty...
Zaciekawiona dusza wyjrzała z mojego
ciała
i unosząc się nad łóżiem,
wszystkimi zmysłami odbierała
rzeczywistość.
Wokół przeraźliwa cisza,
przerywana co jakiś czas sennymi rozmowami
drzew.
Kołysały się w rytm muzyki wiatru.
Tańczyły walce i tanga.
Z wielką dostojnością, z gracją
poruszały swymi ciężkimi konarami.
Porwały mą duszę...
Co chwila przechwytywana z ramion w
ramoina,
tańczyła w amoku, w transie.
Zahipnotyzowana lekkością,
przepływała przez nią magia.
Z nieba sypały się gwiazdy,
i nawet staruszek Księżyc
zdawał się nucić melodię snu.
Zmęczona pląsami,
zasnęła w ramoinach zielonookiego dębu.
Delikatnie przeniósł ją przez otwarte
okno.
Noc minęła...
Sen? Omamy?
Rano... Na biurku kawa z mlekiem,
na podłodze... porozrzucane nuty walca
i dębowe, zielone liście...
Dla wszystkich, którzy wierzą w magię snu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.