sen o płomieniach
wyprosiłam gości, aby budować stos
oblałam pokój benzyną
dym z moich okiem wychodzi na ulice
ale prze nikt się nie zatrzyma
płomienie nie zabiorą mi niczego
ogień uwalnia moje żądze
fotografie i książki płoną
nie chcę mieć wspomnień
oblałam kurtkę benzyną
rzucam się w wir tańca
płomienuie są łąką
pokój jest popielnikiem
ogień pachnie błogo
zabiera mi niepotrzebną materialność
ciało kruszy się
pod urokami języków
płomienie parskają i rżą
mama nie pozwalała mi się bawić
zapałkami
ale ja nie otwieram okien
płomienie są łąką a ja świdruję drogę
pożar! będą krzyczeć
ale zima ich ugasi...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.