sen przebudzonego przedpołudnia
śniła mi się noc w blady dzień
z mrugnięciem piątku
podróż ukryta w kagańcu
pośród śpiących kariatyd
w dłoniach okrutnego
lęku między przestrzenią
a fioletem kamienicy
spał drwal
siekiera obcinała pazury
nienarodzonym drzewom
hycel dojadał hot doga
biel gryzła się z czernią
zmarli siedzieli w oknach
wypatrując życia
Komentarze (4)
Obrazowo ujęte.
Sny bywają różne, czasami budzimy się z ulgą ciesząc
się, że to tylko sen.
Pozdrawiam.
Marek
Bardzo okrutny wiersz.Pozdrawiam.
Przerażający miałeś sen. Życzę, by nie nie miał wpływu
na Twoje samopoczucie. Udanego dnia z pogodą ducha:)
Ponury obrazek, pandemiczny sen.
Miłego dnia:)