Senne widzenia
Zasypiasz powoli potem szybko wstajesz.
Nie znasz rozkładu dnia dzisiejszego.
Nie wiele dajesz, a dostajesz tyle,
ile włożyłeś z dnia poprzedniego.
Wszyscy spotkani dziwnie spoglądają
gdy szybko mijasz ich na ulicy.
Spieszysz się pędzisz w kierat
rytmiczny.
Nadzieja jednak w głowie się żarzy,
rozgrzewa umysł i wtapia powoli.
Już myślisz tylko żeby znowu zasnąć,
odtrącić wszystkie codzienne troski.
Lecz sen nie przychodzi,
a umysł rozbrzmiewa,
echem przestrzeni otwartej w tyle.
To nie ulica.
To przestrzeń dziewicza.
to nie ludzie w tyle.
To obłędu chwile.
Zasnąłeś spokojny.
Budzisz się zdyszany.
Chciałeś być znów wolny.
Wstałeś opętany.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.