Z serii Pamiętnik Mordercy...
Żywot mój ciężki jest
zarabiam zabójstwem
na chleb
ledwie co zipię
mój płaszcz się sypię
ledwie co żyję
nie choruję
trzęsę się
nóż mój już cały zardzewiały
krwią kobiet cały zalany
nie wytrzymuję już
padam na glebę
nie poznaję siebie
podchodzi do mnie kobieta
piękna kobieta
podnosi mnie
pyta się czy coś mi jest
odpowiadam że nic
zostaw mnie
szarpię się
puszcza mnie
znów na ziemi leże
bezradny niczym dziecko
które płacze
kobieta się nie podaje
podnosi mnie
i mówi że to wypadek
Morderczy koszmar się obudził
piękna pomoc
z mojej strony srogi prezent
życie wieczne za podnoszenie
to nie fer jestem skazany na siebie
wypijam z nią kawę
żegnam się czule
wchodzę do zaułku mego
podcinam se żyły
oto koniec morderczego snu
morderca umiera
ale cóż to
widzę światło
znów to samo
przeżyłem znowu
to nie możliwe
ta sama kobieta
w szpitalu
znowu to samo
żyję choć umierać mam
chociaż wykończę cały szpital
przychodzi pielęgniarka
żyły mi sprawdza
nagle ja łapię za szyję
wstaję z tego łóżka
moja sala pusta
otwieram okno
wyrzucam ją przez teraz
oto moja rada
następnym razem
poproś o sprawdzenie żył
Lekarza.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.