siedlisko (pejzaż horyzontalny...
wychodzę o świcie na niebo bosa
pajęczą nicią rozsnuwam zapach lata w
kłosach
głowę układam w miękkości cienia brzeziny
śniąc po horyzont sen jak dmuchawiec
dziecięcoszczęśliwy
giętą linią las skowronkiem śpiewam
wiolinowy klucz dostojnego na łące bociana
tu nawet gdy Bóg za grzechy moje się gniewa
odpuszcza je wysmukła anielska dziewanna
kamień dzwiga w pamięci ciężar lat i plonów
nocą księżyc pobladły zagląda w zrąb
zapadłej studni
z cykad skrzypiec przydrożny czart dobywa
tonów
zastygnąć w chwili bursztynie
nieśmiertelnie wciąż trudniej i
trudniej...
ziemi, która jest częścią dzisiejszej mnie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.