skazany na życie
Słyszę o czym żywo mówisz,
o czym prawisz, kogo judzisz,
komu sztylet w serce wbijasz,
kiedy błędy wypominasz.
Móc się starać o pociechę,
marne trudy, wracasz echem.
Daj mi spokój, znikaj zaraz,
wielce nudzisz, gorzki marazm.
Wiele rzeczy mógłbym zrobić,
gdybyś Ty mi przestał grodzić,
wiecznie struty, straszne brzemię,
jakie Cię zrodziło plemię?
Wciąż mnie ganisz, nawet teraz,
że coś tworzę, zamilcz nieraz.
Byłoby się żyło cudnie,
gdybyś zaczął mówić schludnie.
Niszczysz nastrój i zawadzasz,
jest mi przykro, że przeszkadzasz,
każdą chwilą mi urągasz,
oczekujesz i doglądasz.
Ach, rozumiem, dbasz tak o mnie,
nie wybaczam, nie zapomnę.
Ścieżkę trwogi, strach wybrałeś,
kim mnie tworzysz, tym się staje.
Jedno tylko wiedzieć musisz,
dobra we mnie nie zadusisz.
To nadzieja lśni nieśmiało.
Tak niedużo, lecz niemało.
Komentarze (6)
ciekawy:)
Witaj, skazani na życie jesteśmy od chwili urodzenia i
często życie kieruje naszym losem, kapitalny Twój
dialog z życiem...ciekawa forma rymów ,pozdrawiam .
Trafione w sedno sprawy.
Bardzo dobry i pouczający wiersz.
'tak nie dużo, lecz nie mało'*
Pozdrawiam:)
witam...dobry wiersz zyciowy...życie to dar...a
nadzieja jest jego morałem...jeśli troche w nas się
tli..to warto żyć...pozdrawiam ciepło
"Byłoby się żyło cudnie,
gdybyś zaczął mówić schludnie."
- Święte słowa, dobra gadka,dać mu wódki.
Nadzieja jest potęgą! ...zawsze pamiętaj o tym
:-)...masz w sobie dobro? tak! to wiedz, że dobro
zawsze zwycięża, w górę głowa i uśmiech na buzi :-)
Wzruszający "motyl", pozdrawiam :-)