Skwar słoneczny?
Słońce upoiło nas skwarem
To już nie gościnność
Cierpimy
Pnącza ludzkiego okwiatu
Zdały wymrzeć na dobre
Fala powietrza odsłoniła
Urodzaj pustynny
Twojej ulicy
Prowadzisz mnie do swojego pokoju
Pokazujesz egzotyczną roślinę
Dość sympatyczną masz minę
Rozmawiamy o szaleńcach
Drwiąc z ich ubrań brudnych
Kpiąc z zadartych cholewek
Mamo, i Ty też cieniem jesteś
Już moja z Twoją jedność
Matko, okrążmy to miasto
Niech chodnik zdradzi nasze kroki
Nakarmię ludzkie twarze moją twarzą
Ty bacz na to co ich twarze pokażą
O wy mali, tacy nieprawdziwi, cieniści
Prowadzę was drogą nienawiści
Nagle skwar topi wasze domy
Chora pogoda stworzyła lep tych wspomnień...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.