Ślady na brzegach
Nie chodź nad staw dziewczyno. Omijaj z
daleka.
Ma w sobie pewien urok -
koloryzując obrazy, niszczy każde z
marzeń.
Zgniłozielona woda, tatarak szeleszczący
wskazują ślady na brzegach, złożone w
kostkę
w trawie. Pod spodem woreczek foliowy
(żeby chwilę przetrwało)imię, nazwisko,
data - przyszła na świat - fotografia.
Często mówiła: zobaczysz, jutro
na pewno przestanę!
Potłukę wszystkie butelki, dziś
raz ostatni. Przysięgam!
Choć próbowałam trzymać, tonęła.
Wciąż wyrywała rękę.
Myśląc o niej - pamiętam -
śmiertelnie bała się nurtu;
nie potrafiła płynąć, lecz oczy...
widziałam piękne.
Nie chodź nad staw dziewczyno,
tatarak z żalu więdnie.
Komentarze (42)
Roma, po to są wiersze, żeby wzbudzały i tego typu
komentarze. tak uważam. Bardzo się cieszę, gdy ktoś
pisze o sobie, dzieli się pod moim wierszem sobą. to
jest bardzo wzruszjące i po prostu szczere. Dziękuję
Ci bardzo.
Ten wiersz mówi o uzależnieniu od alkoholu. Staw jest
tu metaforą, ale i rzeczywistością, ponieważ
faktycznie, nasza wspaniała sąsiadka(uzależniona)
popełniła samobójstwo w taki sposób.
Czytałam Halinko wiersz, nie wiedziałam co napisać, ma
tyle bólu i prawdy, jest bardzo obrazowy i
przesiąknięty niemocą. Jako dziecko topiłam się i
pamiętam, przypomniałam sobie, czytając Twój wiersz
moją rozpacz, niemoc i żal, że tak wcześnie muszę
umrzeć...ojciec mnie uratował. Pozdrawiam Halinko i
przepraszam, za swoje zwierzenia, już nie będę pod
wierszami...
Napiszę jeszcze, bo wiem, że ktoś z rodziny czyta tu
moje wiersze:)
Ola, to jest wiersz o Wandzi, naszej sąsiadce.
Nie czytaj komentarzy. Zabraniam Ci!!!:)))
bo cioteczka Twoja za bardzo tu się czasem
wydurnia:)))
dziękuję Aniu:)
Piękny, dobry wiersz. Przypomniał mi kogoś kogo bardzo
lubiłam, też nie słuchała ostrzeżeń, nie przyjęła
pomocnej dłoni. Życie.
dzięki Damahielu za poczytanie
i jak tu się cieszyć skoro musi wystarczyć chemiczne
zmuszenie
dobranoc
Dziękuję bardzo DoroteK
pozdrawiam Wszystkich Czytających serdecznie.
jak zawsze u Ciebie doskonale obrazowo... tym razem
najdłużej zatrzymałam się na dowodzie, jak ostatni
ślad, wsuniętym pod kępkę mchu na skarpie; pamiętam
ten obraz, myślałam, czyje to i dlaczego tu; teraz
wiem... no i te dłonie, nad lustrem wody, wcale nie
wołające o ratunek, wyciągnięte raczej w niemym geście
pożegnania
Klokieri - dziękuję bardzo za czytanie i komentarz:)
Oksani - Tobie również pięknie:)
Zielonogórzanin:)
Wódko - pozwól żyć!!!!
Dojmujący przekaz, wciągasz stopniując emocje.
Pozdrawiam na miłą niedzielę:-)
Świetny wiersz. To (sobie i innym) "przyrzekanie na
jutro", co niezmiennie "dzisiaj" się staje. Podawane
"dłonie" często są "słabsze", od tych, które się
wyrywają.
Pozdrawiam ciepło.
No to chociaż wirtualnie, ale sobie potańczymy, a co☺
Dzięki Kaczorku, dzięki zielonogórzaninie:)
Walca... dawno nie tańczyłam, a umiem. Tango również.
Twój wiersz przywiódł te wspomnienia, gdy jako młoda
dziewczyna uczyłam się tych tańców.