Slash
Już wystaje zza gitary
Czupryna, że nie do wiary
Włos jego tak jednolity
Że kapelusz w czubek wbity
Na nosie czarne okulary
Pod nimi szerokie wary
W buzi papieros spoczywa
Publiczność już niecierpliwa
Więc zaczyna Slash swe granie
Piszczą panowie i panie
Słychać już znajome dzwięki
Nie widać już jego ręki
Bo tak szybko nią wymiata
Szybciej niż rakieta lata
Solówka dobiega koćna
Dawno już nie widać słońca
Występ był wręcz doskonały
Chociarz telewizor mały
Fajnie się to oglądało
Lecz dla mnie to ciągle mało
:):)
Komentarze (1)
podobają mi się Twoje wiersze,bo piszesz o fajnej
muzyce,prosto i ciekawie:)ten wiersz również przypadł
mi do gustu:)oby tak
dalej.....................pozdrawiam serdecznie