Słońce i księżyc
I wytrysnęły promieni tysiącem
Łzy pozbierane w rzeki gorejące
By pan mógł połączyć wszystkich
myślicieli
Co na ziemi stali, w umysłach się chwiali
W sprzecznościach jednali - w grupy
przyjacieli
Przyjęli tę łaskę przez pana zesłaną
Okryli się łaską jako grubym kocem
I tak pojednani,
w grupy pozbierani,
Szli przez dnie i noce
Poszli ku gajom tęczowym wprawieni
by zebrać kolory tęczowych promieni
szli w łasce pana ku niebieskiej chwale
By rozdać człowieczym istotom kolory
A przyświecało im słońce wytrwale,
Ustalając nowe wzory
Biały księżyc, wielki udział wnosił
Ze słońcem pojednywał, energię roznosił,
By w równowadze i dla ludzi wielu
Dla swego celu i dla samych siebie
Energię na ziemi wyrównać zdołały
I w niebie.
I połączyły z sobą tu zebranych
Błyskiem niebiańskim którego nie znali
By człowiek już nie był człowiekiem
zwyczajnym
Lecz mostem tęczowej już fali
Tedy w ludzkie ciała nowa prawda wpływa,
Komórki rozświetla, starych się wyzbywa,
Ciało kształtuje na wzór kryształowy
By ziemia nasza i boskie sklepienie
W jedności mieszając obydwa promienie
Skończyły plan ludzkiej odnowy
Komentarze (1)
Wiersz ładny, refleksyjny. Jednak, gdyby był
podzielony na wyraźne zwrotki lepiej by się czytało.
Ponadto w pierwszej zwrotce (w stosunku do ostatniej)
brakuje jednego wersu. Przeanalizuj to, pozdrawiam.