W słońcu, w Kalifornii
Leżę w słońcu, gdzieś w Kalifornii
Jest nieziemska pogoda,
niczym M. w stepach bezkresnych,
odwracam się: nie, „nikt nie woła”
Jestem nieziemsko szczęśliwy nareszcie
Lecę moim skuterem wodnym
tuż nad taflą: w tę i we w tę
Ja, który w niezłomność swą zwątpiłem
Ja, który niemal się w ciszy zabiłem
Lecę śnieżnym skuterem tuż nad wodą
Mówcie co chcecie, nie jestem już osobą
Ale obłokiem na kalifornijskim niebie
Jestem skałą, jestem piaskiem,
jestem także wodą
Czym jeszcze jestem? Nie wiem
Ale znów żyję, znów myślę, znów piszę
Znów się obsmarowuję długopisem
Znów dostrzegam piękno,
muzykę w uszach słyszę
Tak, wyczuwam gdzieś daleko
na kalifornijskim niebie – planetę śmierci
Jest jak nigdy odległa jednak
Chcę być teraz tutaj – bliżej ciebie
Komentarze (6)
:-) najbardziej to obsmarowywanie długopisem
podziałało na moją wyobraźnię :-)
Rozbudzający wyobraźnię przekaz. Trochę rozmarzasz
czytelnika.
Pozdrawiam.
Marek
Potrafisz rozmarzyć. Udanego dnia :)
Tylko pozazdrościć :)
Miłego dnia.
Znaleźć swoje miejse na ziemi i swoje niebo, patrzeć w
nie z nadzieją na jeszcze lepsze jutro, to znaczy być
szczęśliwym.I jeszcze potrafić o tym pisać, to już
naprawdę super.
Euforia peela udziela się czytelnikowi.
Miłego dnia:)