słowa...
Słowo żucone na wiatr...
Płynie razem z nim...
Lekko i cicho przechodzi przez
każdego...
Mówi...
Krzyczy...
Szepcze...
Piszczy...
Lecz nikt nie zwraca na nie uwagi...
Nikt oprucz osoby do której było ono
skierowane...
Ona czuła wszystkie te dźwięki...
Czuła to w sercu...
Na swoich przyrumienionych od ciepła
policzkach...
Czuła na dłoniach...
Lecz spłyneło to po niej jak po ścianie
woda...
Nie wchłaniając sie do środka...
Te słowo żucone na wiatr...
Było jak groch żucony o ściane...
Obił sie i spadł na podłoge lecz nie był
już taki sam...
Był uszkodzony...
Słowo...
To słowo już nie miało takiego sensu...
Wymówione jeszcze raz...
Lecz odrzucone...
Wyrządza dużą krzywde...
Czas miał zagoić rany.....
Lecz on rozdrapywał je na nowo...
Przez żucone na wiatr słowo....
Teraz moge tylko wierzyć w sny...
W których przyjmuje wszystkie słowa...
Tam nie ma słów żuconych na wiatr...
Tam nie ma rzeczy niemożliwych...
Po popełnionych błędach...
Można wszystko naprawić....
Trzeba tylko wierzyć słowa...
Bo one mają siłę...
Chociaż potrafią ranić...
aż do śmierci...
Nie rzucaj słów na wiatr...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.