Słowa, gesty i to, co między...
Ściana. Jej chropowatość, faktura pod
palcami
oswaja z chłodem, brak zrozumienia albo
rutyna
murarza, ukryć się w czterech, nie
wpuszczając nikogo,
jeżeli gwiazda, to tylko z sufitu.
Zgoda. Na twarde krzesło i wdzięczność
stołu, natura
wyjątkowo martwa w pajęczej sieci, jak
myśl, która infekuje
dwadzieścia godzin minus cztery dla snu, na
zewnątrz
nic nie ma, oprócz mrówczych tropów.
Pewność. Że krąg światła od lampy, rytm
deszczu
o szybę, słowa których już nikt nie
wypowie,
podobne muchom w kloszu, cmentarzyk dla
pierworodnych
zwątpień, ostatnia prośba o lekką ziemię.
Komentarze (7)
Jest w wierszu coś z niepokoju, co porusza i
zatrzymuje.
Bardzo na tak.
Pozdrawiam
Bardzo ciekawy wiersz, fajnie, że i Ty tutaj jesteś
słowem pisanym, pozdrawiam!)
bo poezja, to właśnie to co między ...
jestem pod wrażeniem debiutu
pozdrawiam :)
.... bardzo ciekawy... Pozdrawiam :)
Nietuzinkowo. Podoba się.
Witam i pozdrawiam:)
Witaj. Zapowiadasz się ciekawie!
bardzo ciekawy wiersz pozdrawiam