Słuch absolutny
W naszym bloku nie działała winda,
trzeba było wspinać się po schodach.
Judasz na godzinie trzeciej
każdego dnia, oprócz niedzieli,
przeżywał okupację.
Miał lepsze wzięcie, niż dziurka od
klucza
w drzwiach, z widokiem na korytarz.
Idzie!
– Nie, to gramoli się sprzątaczka.
Ktoś puka?
- To sąsiad podpiera się laską.
Teraz listonosz, skacze po dwa stopnie
naraz.
Mama miała własny chód,
zaledwie muskała posadzkę.
To był sygnał.
Gdy chwytała za klamkę, drzwi były już
otwarte.
Komentarze (24)
Dobry :)
największa (urwało się zakończenie)
Absolutny słuch i posłuch to miłość
Bardzo ładny wiersz.
Podoba mi się.Pozdrawiam.
Tak nasłuchiwałam, gdy mama wracała z nocnej
zmiany.Jak dziś pamiętam odgłos kroków i otwieranie
zamka.
Piękny!
Pozdrawiam:)
Niebanalnie... bardzo na tak :)
Obrazek z nutą wspomnień i radością dziecięcej
miłości. Ładnie napisany wiersz. Pozdrawiam :)
Wiersz z dreszczem oczekiwania, taki właśnie mnie
przeszedł w czasie czytania.
Tak, ładnie wspominasz... też znam takie przeżycia i
wielu...słuchanie odgłosu kroków... Serdeczności. :)
zawsze jest na kogo czekać,
matka siatki przytargała
szybko jeść uszykowała
Pozdrawiam serdecznie
w takim blokowisku i ja mieszka
a takie wspomnienia to maja już tylko moje dzieci -
pięknie i ciepło piszesz w zakonczeniu o MAMIE
Skąd ja to znam?
Też wyczekiwałam i rozpoznawałam kroki mamy.
Przywróciłaś wspomnienia z dzieciństwa w tak wyjątkowy
sposób.
Świetnie oddane wyczekiwanie dzieci, na powrót
kochanej mamy z pracy. Podoba się. Miłego dnia.
Piękny wiersz. Potrafisz wzruszyć, amnezjo.