smakosz
/z oddali/
zaprosiłaś moje usta na przechadzkę
ruszyliśmy delikatnie wąską ścieżką
na obrzeżach jest tak bardzo malinowo
od poziomek aż się roi na zakrętach
czasem gubię ostry zarys widnokręgu
kiedy szeptem delikatnym smagasz wargi
wtedy słodycz ustępuje miejsca mięcie
cały płonę upojony twoim smakiem
pragnę więcej budzę instynkt barbarzyńcy
prę do przodu pokonując barykady
przełamując opór znów staję się sobą
posilając grzeszne zmysły migdałami
w transie pewniej sobie radzę z
nieśmiałością
lęki nikną za plecami hen w oddali
wciąż smakuję póki mogę ciebie całą
i umieram w pełni szczęścia pod gwiazdami
Komentarze (5)
Jestem pełna podziwu dla wręcz królewskiego
podniebienia "smakosza" i pozwolę sobie (spróbować)
poczytać jeszcze raz...(mała literówka czwarty wers
"ro ina").
bardzo ciepły i też instynkt barbarzyńcy:) ustawiony
Bardzo piękne przesłanie marzyciela między gwiazdami w
kontaktach ludzkich Dobrze napisany +Pozdrawiam
hmmm.... rozmarzyłam się.... pięknie napisane;)
umierać w pełni szczescia pod gwiazdami ...podoba mi
się ten wers i nie tylko ten... wiersz napisany
ciekawym stylem ,można go smakować dosłownie i w
przenośni:)
owocowo, ciepło i niecierpliwie u Ciebie :)