Śmierć ...
W srebrnej poświacie księżyca kroczą
zakochani.
Marzna i puchna im lica, lecz ida dalej.
Nagle ustaje dziewica, staje również
mezczyzna.
I nagle tona w przyjazni, miłości oraz
bojaźni.
On dlonia ja obejmuje,
Ona namiętnie go caluje.
On suknie jej zdejmuje,
Ona również obnażyć go usiluje.
J kochaja się tam nadzy,
Pod lipa czy topola…
Slysza bicie swych serc, które ogromnie ich
bola.
W miesiąc po tym zdarzeniu,
Dziewczyna na AIDS choruje.
Bo chłopak jej tez był chory, jak się
okazuje.
Lecz umarł...
A miało być tak pięknie...
Komentarze (2)
A więc tak:
wiersz ciekawy, chociaż smutnawy, ale na końcu chyba
mało kto by się nie uśmiał ;-)
Boże, jaka ta opowieść jest smutna. Taka wielka miłość
Ich, kochanków zgubiła. Zatem morał z tego wiersza
taki wynika...kochajmy się, ale przedtem najpierw się
zbadajmy. Pozdrawiam.