Śmierć
Znienawidzony przez nieznane twarze
Zdradzony przez przyjaciół
Stałem się ofiarą własnej wiary
Nawet samotność opuściła moje
Cztery kąty
Bezszelestna cisza
Dławi mnie i dusi
Zabija swoim, wrodzonym spokojem
Pustka w mej duszy niemożliwa
do wypełnienia, wypala mnie od środka
Pokładane we mnie nadzieje
Narzucone obowiązki
Są nieistotne gdy jestem tym kim jestem
Niezrozumiana inność cały czas w mej
głowie
Choć daleko stąd, zawsze daje o sobie
znać
Kiedy nie powinna
Czysta esencja miłości rozpływa się
W mglistej rzeczywistości mojego
skrzywdzonego JA
Ja nienawidziłem po to by być kochanym
Kochałem po to by być znienawidzonym
Teraz stoję przed Tobą obdarty z uczuć
Zziębnięty i przestraszony, czekając na
Twój ostatni krok…
…mój krok w niekończącą się otchłań
nicości
Która wypełni moje żyły do granic
wytrzymałości
Odejdę będąc jedynie niechcianym
wspomnieniem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.