Śmierc
Przychodze wczesnym rankiem
chłodnym świtem
Przychodze babim latem
deszczowym dniem
Przychodze upalną wiosną
mrożną zimą
Przychodz w śnie
na jawie
Przychodze po ostatnim papierosie
nie spełnionej myśli
Na dobre i na złe
Nie krzycze nie drapie
patrze w oczy
I wszystko staje sie jasne
Gasną podłogi i powietrza
Bez bólu patrzy się w słońce
Bez tremy rozmawia się z Bogiem
Łzy tłuką się o podłogę
Nie czuje się wiatru na twarzy
ani mchu pod stopami
Jest się wolnym
i idzie sie gdzieś
na zawsze......
* Czy warto sie bac.....?*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.