śmierć _ katyń
dedykuję...
Jeszcze wczoraj mieliśmy wielkie święto.
Dziś nas w KATYŃSKIM lesie jak w klatkach
zamknięto.
Po naszych rozpalonych licach,
Biegną wspomnienia o zabijanych w
błyskawicach.
Co w ogniu strzałów gniewnych.
Niszczyły nadzieje ofiar niepewnych.
Czy tam gdzie słońce biegnie jasnym
promieniem,
Gdzie leży mój dom ulubiony
Czy jeszcze powrócę w te strony?
Wrócić niczym gwiazda w nocy wraca.
Wrócić jak szereg żołnierzy- po kolei.
Już brak we mnie tej nadziei.
Już niebo coraz bardziej się czerwieni.
Ja nie ujrzę już tych promieni.
Gdy się we mnie iskra budzi.
Odgłos strzałów zaraz ją studzi.
Może umrzeć a potem zasłynąć?
Lub jak ptak swe skrzydła rozwinąć,
A potem z mą duszą odlecieć, odpłynąć?
Chcą wyrżnąć nas wszystkich- pasterzy.
Nas wiernych żołnierzy- rycerzy.
Na śmiertelnym, czerwonym obszarze.
Poznałbyś naszych bliźnich twarze.
Tu ostatek wojskowej siwizny.
W zasłużonych latach i cierpień bilzny.
Oni byli jak nasi kapłani.
Dzisiaj czekają na śmierć-
nieprzełamani.
Ich rodziny szczycić nie będą się sławą.
Że ich rozdzielono ruską obławą.
Że ich zastrzelono tak niegodnie.
Oni będą płakać dni i tygodnie.
Stoisz tuż obok Aniele mój drogi.
A ja podnoszę zwłoki u mej nogi.
Dlaczego Ty milczysz- śpiewaj,
przeklinaj!
O bożym prawie im przypominaj!
Tobie mą duszę oddaję Aniele.
Ty mnie poprowadz w Boga szeregi- na
czele..
żołnierzom...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.