Śmiertelna walka
Stanąłem jak wryty nawet powieka tej cechy
nabrała
On również nie syczał to on, czy ona, leży
jak skała
Nie ruszam się, bo jeżeli przystąpię do
walki z trucizną
Przegram, zginę w tych odmętach, widma
śmierci nad głową wiszą
To trwa zbyt długo, ktoś musi zacząć walkę
lub ustąpić z drogi
Czy on czy ona mają w zębach truciznę ja w
tej materii w wiedzę ubogi
Niektóre są nam przyjazne gdy się je
pogłaszcze w główkę łysą
Zamieniają się wtedy w kłębuszek, jak
kłębek z wełny, nie syczą
Nie mogę trwać tak bez ruchu, byłem
chwackim harcerzem
Podchodzę do potwora, które cielskiem swoim
pod nogami leży
Bolesławie, ty ślepcze ty w biologii
niedouczony dwójkarz *
Przed tobą tchórzu, pyskaczu, to lezący w
trawie brązowy konar
*gdy mnie biologii uczono – ocena dwa – to
była pała
Po co to oni zmienili, dziś moi wnukowie
przynoszą do domu dwóje
a ja im dziadyga jeszcze gratuluje
Autor :slonzok
Bolesław Zaja
Komentarze (6)
Bolesławie na luziku i na wesoło....
i tak trzymaj....pozdrowionka
Super wesoły wiersz.Pozdrawiam
Bo dobry z Ciebie dziadek! Uśmiechy Bolku zostawiam :D
myślałam dzielny harcerz ...a okazało się inaczej
...fajny wiersz z humorem :-)
pozdrawiam:-))
Fajne zakończenie:))
Napięcie rośnie...a tu tylko konar;-) jak zwykle
przeczytałam z zainteresowaniem. Pozdrawiam :-)