Smok
Pod osłoną białych, rozproszonych chmur,
wyżej nawet od najwyższych szczytów gór,
zdają się unosić gigantyczne ptaki,
które podniebne wytyczają szlaki.
Lecz nie śpiew, a ryk płynie gładko z
wiatrem;
ryk, co każe zadrżeć, stanąć i popatrzeć.
A ten, co patrzy, oczom nie dowierza:
,,Nigdym nie widział takowego zwierza!
Ogon niczym bicz, cztery łapy pełne szponów
-
- ludzie, gwałtu, do alarmowych dzwonów! -
- i ta paszcza, twarda łuska zamiast
pierza...
Nigdym nie widział takowego zwierza!”
Dzieci płaczą, bydło się trwoży,
gdy po niebie sunie władca przestworzy.
Wstęgę ognia wypluł z gardzieli
mityczny stwór – jak uczeni
powiedzieli.
Powietrze smagają skrzydła niczym żagle,
lecz stworzenie jak się pojawiło, tak
znikło nagle.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.