Snem...
Siedze przed wieloma marzeniami,których nie ma,a które w pewnym sensie mogłyby znaleść sie w mojej wyobraźni.Myśle o marzeniach niestworzonych na świecie.Zakładam czarny płaszcz i wychodzę przez drzwi które są zamknięte.Na zewnętrznej części świata na którą wychodzę prawą nogą w jednej sekundzie zakwitły wszystkie kwiaty i pąki na drzewach,a słońce które oświecało mi drogę zamarło lodem. Wspinam się po teńczy,która traci kolory,ciągnąca się przez lasy,góry,rzeki doprowadza moją zagubioną osobę do krainy wieczności.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.