Snem zaczarowane kochanie.
( tajemne nocne wizyty świętym mrokiem opiewane )
Opowiadaj mi płynącym w mroku szeptem
o nie odkrytych głębinach twej krainy,
klnij przesłodko i najciszej w te noce -
by nie zbudzić matki mojego żywiołu,
ognistych burz - co zagłuszają moje
zmysły
zamykając je pod powieką kamiennego
lochu.
Nasycaj mnie cierpliwie barwami poprzez sen
-
z bursztynowych pąków upleć mi łoże - łódź
mojego
najwyższego spokoju - bym odnalazł swą
subtelność
pod cudowną koroną twoich drzew
cynamonowych
gdzie skroń układałem w dniach naszych
modlitw,
w szmaragdowych, zaczarowanych
czasach...
Powtarzaj zamszowych pieszczot anielski
cud,
gdy twarz moja zastyga w grymasie
uniesienia,
jestem żyjącym posążkiem twego
spełnienia,
ty moim niezmierzonym wszechświatem
skrywającym na swych drogach klejnoty i
ciernie
nadludzkiej osobowości i potęgę płonącego
serca.
Cielesną magią do dni dzisiejszych - jedyną
i
nieprzemijającą poprzez drapieżne ziemskie
lata.
Noc przygasa w niespokojnym, chłodnym
świcie,
już szelestem motylich skrzydeł - podrywasz
się
przed rozkochanymi mrocznym seansem
zmysłami,
zamglonymi w nieustającym, szalonym
rytmie.
Odlatujesz okryta wciąż nocnymi sukniami
-
drgasz, szepczesz, melancholie słodkie
nucisz
w sen prawdziwy prowadząc rozkochane
ciało
przyrzekasz ostatkami słów swe nadejście
powtórne
na zawsze - wszędzie,
na przekór mym żywiołom
i całemu niedopasowanemu światu.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.