sobotni wieczór
wieczór rozpostarł skrzydła
zaciągnął mrokiem miasto
pluszcze kapela kropel
psy kłócą się w oddali
mokre ulice błyszczą
latarnianą poświatą
przechodnie umykają
pod pieczą parasoli
noc wolnym krokiem się zbliża
leniwie przegarnia ciszę
podaniem dłoni wita
korowód przyjaznych gwiazd
niebawem zaśnie miasto
wtulone w sobotni czas
by móc pozdrowić jutro
i pomknąć w pochodzie lat
autor
grusz-ela
Dodano: 2007-02-07 08:40:36
Ten wiersz przeczytano 1222 razy
Oddanych głosów: 8
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.