Sonata dla upadających...
Obyczaje
uwięziły mnie,
bo bez melodii
bez pasji
jakiejkolwiek sztuki
mija cena dnia,
me siły,
wypociny!!!
przelane na papier,
na smutną pochwałę.
Tam kurz
ruin zwaliska,
a ja?
dłużnikiem ciszy wciąż
bo nieludzką harówę
uczyniłem rytuałem,
wasze obietnice rzucone o bruk
na mój silny głód
i pragnienia
niczym abrakadabra.
Ogień ku mnie
w chwilach zapłaty
tylko prośbą o policzek,
bezceremonialnie,
w kacetach,
wy szmacona jałmużna
sonatą
dla upadających,
dla mnie...
"Chciałbym i mój ślad na drogach ocalić od zapomnienia..."
Komentarze (3)
nic sie nie przejmuj komnen to debil,czytałem jego
teksty nic ciekawego...czary mary i kropki
w calości panuje jakiś chaos. Uniemożliwia mi to
odczytanie myśi zawartej w utworze. Emocje natomiast
wyczuwam. Smutek, rozpacz, beznadzieja...
to jest abrakadabra, nie wiersz; czy autor wypluwa z
siebie słowa bez składu i ładu, czy zastanawia się nad
ich sensem? na przykład:
------"wasze obietnice rzucone o bruk
na mój silny głód i pragnienia niczym abrakadabra." -
co to ma niby oznaczać?
------"Ogień ku mnie
w chwilach zapłaty
tylko prośbą o policzek," a to?
------"bezceremonialnie,
w kacetach,
wy szmacona jałmużna" - i to?
i można tak cały opatrzyć pytajnikami; przenośnia nie
oznacza, że można pleść co ślina na papier przyniesie
:)