Sonata Księżycowa
I. Wzywa Duch, w koronach mocarzy
uwięziony,
w regułach pisany,krwią stuleci
przebytych.
II.Tu ptaszek niewinny, z drzewa na drzewo
lecąc,
kreśli sekundy tchnień.
Ni mocarz, ni król, wzrusza między
krzewami,
owoców próbując dnia powszedniego, nie
wznosi
modłów...żyję.
III.Lód ciepły, dostatkiem serca sparzył,
serca co nieustannym płaczem zalały
doliny,
i lasów półcienie, dróg przetartych
podeszwą
maszerujących po wolność, zakwitły
umysły...
IV. Tam, Ten co czas w miłość zamienia,
śmierć, falującą jak zmienność,
teraźniejszość
i przyszłość w Jego ustach.
V. Lecz cicho! Tak, oni też lecą!
Przy organach melodii, płatkiem róży ich
drogi
pokryte, jak płaszcze wytarte czasu
karty,
przywdziani osłoną róży, prawdę w bochen
chleba
wsadzono, nie o złoto bić się będziecie
przyjaciele, tu senność zamarła...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.