Sonet V
Żyłem tu od lat, nikomu nie
przeszkadzając
Byłem świadkiem wielkich miłości i
upadków
Czasem oparł się o mnie jakiś pijak i
głośno bekając
Opowiadał o wyczynach swoich dziadków
Lubiły mnie robaki, zwierzęta i ptaki
Szukające w mych ramionach schronienia w
deszczu
Lubiły mnie dzieci, jadące na biwaki
Gdy pod mą opoką mogły poczuć smak
dreszczu
A teraz umieram; wokół mnie podobni
Dawniej młodzi, zdrowi, w pełnej
okazałości
Dziś leżą tu, niczym wielki orszak
żałobny
Naszej dawnej sławy ciche pozostałości
Choć przez wieki nigdy nie wadzili
nikomu
A dzisiaj mordowani są w rytm metronomu
Komentarze (2)
Kolejny interesujący sonet.
Podoba mi się ten monolog drzewa. Ostatnio dużo ich
padło za sprawą natury i człowieka. Miłego dnia:)